Na następny dzień obudziłem w całkiem dobrym humorze. Chcąc wstać z łóżka podniosłem się, i chciałem wyjść, ale wielkie ciało mojego brata mi w tym przeszkodziło. W takim razie inaczej się zabawimy, pomyślałem wchodząc na David'a. Jęknąłem, kiedy z trzaskiem znalazłem się na podłodze.
- Nie lepiej było poprosić, żebym się ruszył ? - spytał David, masując się obolałe żebro.
- JA - wskazałem na siebie. - Jestem Justin Drew Bieber i się o nic nie proszę - powiedziałem, dumnie wypinając pierś.
David wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem.
- Mówiłeś coś ? - spytałem, podnosząc głowę do góry.
- Nope - podkreślił literkę "p".
Wzruszyłem ramionami i wstałem. Nagle poczułem woń placków z syropem klonowym, zrobiłem się głodny i zaczęło burczeć mi w brzuchu.
- Juuuustin, Daaavid ! - jęknął Jaxon, odwracając się w naszą stronę.
- Czego chcesz brzdącu ? - spytał Dav, odwracając jedynie głowę w stronę blondyna.
- Cichooo. Bądźcie cichoo - przyłożył palec do ust.
Zaśmiałem się, mrugając do brata. Wstałem z podłogi i ruszyłem do drzwi, kit że w samych bokserkach, z rozczochranymi włosami i nie-ogarem na twarzy. Na ostatnim schodku prawie zaliczyłbym glebę, ale to tylko przez takie moje małe, maleńkie niedospanie. Gdy szedłem korytarzem w stronę kuchni, wpadłem na moją małą siostrzyczkę Jazzy, a gdy chciałem odejść zapatrzyłem się i wpadłem we framugę od drzwi. Wparowałem do kuchni przez co lekko wystraszyłem mamę, rozmawiającą z tatą. Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, a następnie zaśmiali się - prawdopodobnie z mojego wyglądu.
- Justin - zaczęła, próbując stłumić śmiech dłonią. - Skarbie gdzie masz spodnie ? - mama spytała cały czas rozbawiona.
***
Ubrani w krótkie szorty, biegliśmy po specjalnej halowej bieżni. Odwróciłem się w stronę David'a i pokazałem gestem, aby przyśpieszył.
- Szybciej, żółwiu ! - krzyknąłem, podśmiewając się pod nosem.
- Ciekawe kto będzie lepszy na ringu - uśmiechnął się półgębkiem, a zanim zdążyłem odpowiedzieć brat mnie prześcignął.
- To nie fair ! - krzyknąłem, zbierając w sobie siły i doganiając chłopaka. - Nie byłem na to przygotowany !
***
Weszliśmy do domu cali (dosłownie cali, tak nawet tam) spoceni. Jazzy chciała pobiec i nas przytulić, ale kiedy była tylko metr od nas, złapała się za jej malutki nosek i odbiegła. Zaśmiałem się i pokręciłem głową. Weszliśmy do kuchni, a tata, który akurat koło nas przechodził, zaczął niefortunnie kaszleć. Hmm... Ciekawe z jakiego powodu ? No cóż.
Podszedłem do mamy i kiedy tylko stanąłem trochę bliżej, na jej twarzy od razu pojawił się grymas. Odsunęła się ode mnie i zatkała nos czystą dłonią (drugą miała brudną od robienia ciasta, ale to tak przy okazji).
- Nie usiądziecie do stołu, nawet jeżeli będziecie błagać, dopóki się nie umyjecie - oznajmiła wskazując na nas palcem brudnym od ciasta.
Miło poczuć znów jak beztroski nastolatek. Nie martwić się niczym i po prostu bawić się bez konsekwencji, do czasu (ale pomińmy ten fakt).
- Oh dobrze, chciałem tylko wziąć jabłko - chwyciłem owoc w dłoń i podrzuciłem, ale moja mam je złapała (wow, niezły refleks, mamo).
- Nie zjecie nic dopóki się nie umyjecie - oznajmiła, gryząc kawałek zielono-czerwonego owocu.
Ah te mamy. Kiwnęliśmy potakująco głowami i ruszyliśmy, biegiem, po schodach i prawie zabiliśmy się o łazienkę. Wiadomo kto wygrał.
Obróciłem się, by chwycić ręcznik, który mi spadł i usłyszałem za sobą głośny trzask od drzwi.
- David ! - krzyknąłem, tupiąc nogą jak mała dziewczynka.
- Na dole też jest łazienka, ćwoku ! - odkrzyknął i potem usłyszałem tylko jak woda spod prysznica uderza o kafelki.
***
Westchnąłem odprężony, nareszcie czysty, po obiedzie i mogę w spokoju obejrzeć coś w telewizji. Chociaż jeśli mając na myśli spokój Jazzy skaczącą za Jaxon'em, David'em gadającym CIUT za głośno przez telefon i rodziców prawiących sobie nawzajem kawały w kuchni, to tak miałem kompletny spokój. I weź tu nie wyczuj sarkazmu.
- Możecie być cicho ? - spytałem Jazzy i Jaxon'a, odwracając się do nich.
Oboje pokazali mi języki i wbiegli do swojego pokoju na parterze. Zwróciłem się głowę do David'a, który spojrzał na mnie i momentalnie zakończył rozmowę, odchylając głowę do tyłu. Rodzice też dziwnym trafem się uspokoili. Zlustrowałem Dav'a od stóp do głów i cholera (nie, że mi się podoba, nie jestem gejem), ale kiedy on się zmienił tak bardzo. Jezusie, pamiętam jak jeszcze był pokraką, nie że kujonem, ale pokraką. Nie miał mięśni, tatuaży i w ogóle, a teraz ja piernicze jest - trochę, może trochę bardzo - silniejszy ode mnie.
Kurde, ale mi się wzięło na rozpamiętywanie starych czasów. Odchyliłem głowę do tyłu i zaśmiałem się. Tyle minęło od rozpoczęcia trzeciej klasy liceum do zakończenia szkoły. Ten czas tak szybko leci. Po chwili uśmiech zszedł z moich ust. I tak dużo ludzi odchodzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta-dam ! Boom ! Abrakadabra ! *co tam jeszcze można powiedzieć*
tak jest ten rozdział krótki, przerpaszam, ze mnie nie było tak długo. jestem wredna ally, przywitajcie wredną ally xd miło mi, haha. jestem wredna i trudno, pff. kocham was ludzie, dziękujemy z kims za ponad 1.7K wyświetleń tu na blogspocie oraz za 15.399K wyświelteń, 569 głosów i 30 komentarzy na Wattpadzie, nie miałyśmy pojęcia, że to co piszemy dla zabawy (na początku) osiągnie tak wiele, bo uwierzcie dla nas to jest wiele. I w ogóle shoutout dla każdego kto to czyta i kocham was. i to już przedostatni rozdział wcbf :'c to takie smutne. i to... nie... nie mogę... zostawcie mnie... :'C
ale komentujcie c: to bardzo miłe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz