czwartek, 8 sierpnia 2013

Twelve

Ksiądz do nas podszedł i kazał mi powtarzać przysięgę małżeńską.
-Ja Justin biorę sobie Ciebie Miley za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-powiedziałem, patrząc jej głęboko w oczy.
Uśmiechnęła się, po czym ona zaczęła mówić przysięgę.
-Ja Miley biorę sobie Ciebie Justin za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-powiedziała, a z jej oczu spłynęły łzy.
Po chwili dostaliśmy obrączki i ja jako pierwszy miałem jej założyć.
-Miley przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Nałożyłem jej obrączkę na palec, a po chwili ona wzięła obrączkę i teraz ona będzie mówić.
-Justin  przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego-powiedziała i włożyła mi obrączkę na palec.
-Teraz możesz pocałować panną młodą-powiedział ksiądz.
Od razu zacząłem ją całować, a wszyscy wokół zaczęli klaskać. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy iść do wyjścia kościoła. Na zewnątrz rzucali na nas ryż, a my tylko zachichotaliśmy. Jej oczy są piękne. Niebieskie, jak ocean. Weszliśmy do limuzyny i potem pojechaliśmy na wesele.
  Wszyscy się świetnie bawili, my oczywiście też. Tylko szkoda, że Miley nie mogła się napić trochę alkoholu. Zostanę ojcem... To jest piękne. Nie mogę się doczekać, gdy usłyszę pierwsze słowa mojego dziecka. Pierwsze kroki... Ale ile trzeba będzie czekać. 9 miesięcy, a ja już nie mogę się doczekać. Na szczęście widać troszkę brzuszek. Minus, że nie będzie nocy poślubnej, jak to wszyscy mają. Wiecie o co mi chodzi. Za to wyjedziemy dość daleko, na 2 tygodnie.
  Po kilkunastu godzinach, wesele się skończyło. Moja żona, mm, jak to pięknie brzmi, przebrała się w wygodniejszą sukienkę.Wyglądała ślicznie.
-Pani Bieber, gotowa?-spytałem biorąc ją pod rękę.
-Ależ oczywiście, panie Bieber- zachichotała.
Wszyscy nas pożegnali z uśmiechem, a ja pojechałem z Miley na podróż poślubną.
-Gdzie jedziemy?-spytała.
-Niespodzianka- uśmiechnąłem się.
-Justin... Będę się denerwować, a mi nie wolno.
-To się nie denerwuj-zachichotałem.
-Ugh...-wywróciła oczami.
-No już żono, spokojnie.
-Kto by pomyślał, że będę się nazywać Miley Bieber...-pokręciła głową na boki i lekko się uśmiechnęła.
-Ja-zachichotałem.
Zaśmiała się i zaczęła oglądać widok za oknem.
  Po jakiejś godzinie, dojechaliśmy na miejsce.
-Tu jest pięknie-uśmiechnęła się.
Pojechaliśmy nad zatokę. Była noc, więc było i pięknie.
-Chodź, mam niespodziankę jeszcze-uśmiechnąłem się.
Zachichotała i złapała mnie za rękę, a następnie poszliśmy usiąść na koc, który był niedaleko wody.
-O Boziu-uśmiechnęła się.
-Wiedziałem, że ci się spodoba-pocałowałem ją w skroń.
  Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o imieniu dla dziecka.
-To zdecyduj się, Justin-zachichotała.
-Jeżeli dziewczynka to Destiny Hope, jak jej mamusia-uśmiechnąłem się.
-Justin, nie... Powiedziałam ci to, ale nikt tego nie wie oprócz ciebie, Vanessy i Davida.
-Ale jest śliczne, nie wiem czemu nie masz tak teraz na imię.
-Bo nie lubię.
-Ja będę na ciebie tak mówić.
-Lub na córkę...
-Czyli zgadzasz się?-spytałem uśmiechając się.
-No dobra-wymamrotała.
-Kocham cię!-krzyknąłem i pocałowałem ją.
-Ja ciebie też-zachichotała-Ale, będzie miała tak na imię, jeżeli nasz synek, o ile to będzie chłopiec, będzie miał na imię Justin Drew.
-Co? Nie!
-No to nie będzie Destiny Hope.
-Ale to będzie mylące...
-No to będzie Drew Justin. Ty będziesz Justin, a on Drew-zachichotała.
-Jakaś ty cwana...
-No wiem-uśmiechnęła się.
-Dobra-wymamrotałem.
-Tak!-krzyknęła.
-A co jeżeli będą bliźniaki?
-O Boziu... No to... Destiny Hope i Drew Justin.
-Okej-zachichotałem.
-Nie mogę się doczekać, aż będziemy mieli szczęśliwą rodzinę.
-Ja też-uśmiechnąłem się.
-Justin...
-Tak?
-Będziemy na zawsze razem?
-Oczywiście, że tak. Na zawsze.
-Na zawsze-westchnęła i oparła się o mnie.
*3 miesiące później*
                                                                    Miley's PoV
No więc, dowiedziałam się, że będziemy mieli córeczkę. Ale to nie znaczy, że nie będę chciała mieć jeszcze jednego dziecka. Chcę się postarać z Justinem o synka.
-Justin!-krzyknęłam.
-Tak, skarbie?-spytał.
-Głodna jestem-zachichotałam.
-To już żadna nowość-zaśmiał się.
Kurde... Teraz mam taki apetyt... Najgorsze chyba co może być. Potem będę musiała wrócić do mojego dawnego ciała.
-Proszę, kanapki takie jak lubisz-powiedział, podając mi talerz.
-Dziękuję-uśmiechnął się.
Nagle poczułam, że coś mnie kopnęło w brzuchu.
-Justin! Dziecko kopie!-krzyknęłam uśmiechając się i dotykając brzucha.
Mąż, przybiegł do mnie szybko, bardzo szybko i od razu dotknął mojego brzucha.
-Boże Święty...-wyszeptał.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam Justina, w czubek głowy. Dziecko bardzo szybko rośnie. Mam brzuch jakbym miała niedługo urodzić.
-Moja mała Destiny- powiedział i pocałował mnie w brzuch.
Łza zakręciła mi się w oku. To jest cudowne.
-Destiny Hope Bieber. Ładnie brzmi-zachichotałam.
-Oczywiście, że tak-uśmiechnął się.
-Nie myśl sobie, że jak będę cały czas się małą zajmowała. Ty jesteś jej tatą i musisz też wziąć jakieś obowiązki.
-Sama przyjemność. Ale to ty będziesz z nią prowadziła rozmówki rodzicielskie, o dojrzewaniu i ty z nią kupujesz bieliznę-zaśmiał się.
-A jakby inaczej-zachichotałam.
-Jeszcze tylko 5 miesięcy i będę ją miał na rękach.
-Nie możesz się doczekać, co?-uśmiechnęłam się.
-Pewnie, że tak.
-Ja też nie mogę się doczekać.
Oparłam się o kanapę i przytuliłam się do Justina.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
:))
Czytasz=Komentuj
Prooosiiiimyyy <3333
~Kim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz