niedziela, 15 września 2013

Nineteen

Trzy dni później...
- Yo, Chaz możesz podrasować mi silnik ? - spytałem mojego kumpla.
- A co już zepsułeś nie minął jeden pełny dzień - zaśmiał się.
- Tak, tak. Przyjeżdżaj - zawtórowałem Chaz'owi.
- Dobra, dobra będę za dziesięć minut - oznajmił, po czym się rozłączył.
  Podszedłem na chwilę do stolika, który stał blisko samochodu, chwyciłem szklankę lemoniady, upiłem łyka i odstawiłem szklane naczynie na wcześniejsze miejsce.
  Położyłem się pod samochód, sprawdzając czy wszystko jest dobrze zrobione. Nagle usłyszałem dźwięk znajomego mi auta. Przyjechał Chaz.
- Siema, stary. W czym ci pomóc, sieroto ? - powiedział, a po tonie jego głosu mogłem poznać, że się uśmiecha.
  Chwyciłem jakiś lekki klucz i rzuciłem nim w mojego kumpla.
- Ała - syknął z bólu - Za co to ?
- To za 'sierota' - zaśmiałem się, wyłaniając spod auta.
- Tak, tak. Dobra co zrobić ?
- Podrasuj go trochę - poklepałem Chaz'a po ramieniu.
  Wstałem, wytarłem brudne ręce w szmatkę, która leżała na stole i wszedłem do domu, do biura Dom'a.
- Co jest ? - spytałem, rozsiadając na fotelu.
- To zdjęcie zrobiono tydzień temu, Hobbs mi to dał - rzucił mi kopertę przed nos.
- Przecież to... - zaniemówiłem na zdjęciu była Letty.
  Dom często mi o niej mówił, z tego co pamiętam bardzo ją kochał.Powiedział mi również jak ona zginęła, jak za nią tęskni, jak bardzo trudno mu było pogodzić się z jej odejściem.
- Tak, to... Letty - oznajmił ze smutkiem słyszalnym w głosie.
- Stary, co jest ? - spytał Brian wchodząc do biura.
  Paul to ksywka, której Brian używa na wyścigach. Żaden z nas nic nie odpowiedział, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Można było usłyszeć tylko nasze wolne oddechy. Podniosłem dużą kopertę ze zdjęciem i podałem niebieskookiemu, ten wziął to ode mnie otworzył spojrzał na zdjęcie i od razu przeniósł wzrok na Dom'a.
- Nie wierz im. Oni tylko mącą ci w głowie, robią to specjalnie. Wiem to bo... - westchnął ze słyszanym smutkiem w głosie - sam to robiłem - dokończył i spuścił głowę.
- Wolę się dowiedzieć, czy to może być prawda - oznajmił stanowczym tonem głosu.
- Czyli jedziemy do Londynu ? - klasnąłem w ręce.
- Tak... Jedziemy do Londynu... - odpowiedział Brian.
  Natychmiast poszedłem do Miley i wszystko jej wyjaśniłem. Po trzech godzinach byliśmy spakowani i byliśmy już wszyscy w samolocie. Nic się nie działo, moja żona była spokojna i spała, natomiast Desty patrzyła w okno, cały czas stukając, gdy widziała coś co bardzo ją interesowało.
- Co Desty, podoba ci się ? - spytałem całując małą w nosek.
  Pokiwałam główką i śmiesznie zmarszczyła nosek.
- Patrz co wujek Dom ci przyniósł Desty - usłyszałem niski głos za sobą i od razu odwróciłem się wraz z córeczką.
   Dom przyniósł jej różowe autko, wiedziałem, że w przyszłości będzie się ścigać tak jak ja i inni z naszej drużyny. Desty uśmiechnęła się, co natychmiast spowodowało, że na jej twarzy pojawiły się słodkie dołeczki, a w jej oczach pojawiły się tańczące iskierki szczęścia. Była taka słodka, jak nutella, haha.
***
Byliśmy już w hotelu, każdy się rozpakował, małą została z nianią, a my  poszliśmy do miejsca pracy, załatwionego przez Hobbs'a. Weszliśmy i od razu dostaliśmy cynk, gdzie znajduje się Shaw. Pędem wsiedliśmy w samochody, oczywiście Miley została z jej koleżanką, a my pojechaliśmy do wyznaczonego miejsca. Jechaliśmy ze 170 km/h i do tego żadne psy nas nie goniły. Dojechaliśmy do miejsca,  wszyscy ustawili się na swoich miejscach i czekali na jakiś znak. Wysłaliśmy złapanego człowieka Shaw'a, który miał podsłuch, żeby poszedł. Ja, Dom i Hobbs staliśmy na dachu jednego z podziemnych garaży, przy przyglądając się całej sprawie.
*Regular's POV*
W tym samym czasie w podziemiach...
Łysy mężczyzna wszedł do podziemia, rozejrzał się czy nikt za nim nie idzie. Gdy 'zbadał' teren, wbił kod otwierający drzwi, wszedł i zobaczył Shaw'a pracującego przy aucie. Podszedł do niego, ale Shaw nie przejmował się tym, dalej sprawdzał stan pojazdu. Łysy podszedł jeszcze bliżej, brunet wyprostował się i odwrócił na co wysoki mężczyzna się wzdrygnął.
- Podaj mi 12' - rozkazał z obojętnością.
- Proszę - odpowiedział, podając Owen'owi klucz.
Brunet coś zrobił, odwrócił się podrzucił jakąś część, z powrotem łapiąc ją i uśmiechnął się.
- Widzisz, wystarczy tylko dopracować szczegóły i wszystko gra - oznajmił.
- Jasne - łysy blado uśmiechnął się.
- Masz - Shaw rzucił mu worek z pieniędzmi - zapłata za tamto zadanie.
- Ale tu jest więcej, niż powinno być - rzekł zdezorientowany łysy.
- To jest za kolejne zadanie - uśmiechnął się złowieszczo.
- Jakie ?
  Antyterroryści na zewnątrz usłyszeli to i wbiegli szybko do podziemi. Zatrzymali się na chwile i... wyważyli stalowe drzwi.
- Trwające - brunet wsiadł do samochodu.
  Shaw całkowicie wsiadł do pojazdu, odpalił go i odjechał.
- Rzuć torbę na ziemie ! - krzyknął jeden z antyterrorystów i obalił mężczyznę na ziemie, po czym bomba w torbie wybuchła.
  Shaw jechał tak, że nikt go nie zauważył, kiedy facet przejeżdżał pod każdą parą filarów, wciskał przycisk a te obalały się, pod wpływem bomb. Gdy wszystko widzieli Justin, Dav, Dom i Hobbs szybko wsiedli do samochodów i ruszyli za Owen'em. Jechali za nim dobre kilka minut, aż do akcji wkroczył drugi samochód, taki sam jak ma Shaw, to była Vegh. Wjechali do tunelu, kilka aut zostało zniszczonych, ale Hobbs, Justin i Dom nadal byli nie tknięci. Dojechali do rozdroża dróg, za dziewczyną pojechali Brian, Mia, Roman, Han i Gisele, za to za Shaw'em pojechali Justin, Dom, Dav i Hobbs. Gdy wyjechali z tunelu, wjechali na pustą ulicę, gdzie droga była podzielona przez podświetlane słupki. Hobbs jechał górą, za Owen'em, dokładnie 10 centymetrów jechał Dom, a z drugie strony słupków Justin. Nagle nadjechał drugi samochód, Justin spostrzegł, że to Letty, dał Dom'owi do zrozumienia, że jedzie za nią. Dom zrozumiał i pozwolił mu jechać, Justin od razu skręcił za samochodem i podążał za nim całą drogę. Gdy dojechali na koniec parkingu, zatrzymali się i wysiedli z samochodów. Letty trzymała broń w ręce, Justin zdezorientowany, nie wiedział co zrobić, ale zachowywał spokój.
- Wierzysz w duchy ? - szatynka spytała Bieber'a.
  Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ został przez nią postrzelony i upadł.
***
  Justin nie wracał od godziny, więc Dom i Dav, po ucieczce Shaw'a, pojechał tam gdzie Justin podążył za samochodem. Gdy dojechał na miejsce doznał szoku, jego kumpel leżał na ziemi w kałuży krwi, a do tego cały blady. Natychmiastowo zadzwonił po kartkę, po czym ta zjawił się w 10 minut. Dom pojechał w karetce z Bieber'em. Po 30 minutach Dom siedział u Justin'a w sali. Pomyślał, że powiadomi o tym co się stało Miley, chociaż wie, że nie powinna się denerwować, ale to w końcu, żona Justin'a. Wyszedł z sali, ustał na korytarzu, wyciągnął komórkę z kieszeni jeansów, wybrał numer Miley i nacisnął przycisk "połącz" przykładając tym samym urządzenie do ucha.
  Miley siedziała z córeczką, Van i Cher , jej i Van przyjaciółką która mieszka w Londynie, na kanapie, oglądały bajki, a mała chichotała jak kot, bądź inna postać się przewracały. Nagle Miley usłyszała telefon, więc posadziła Desty pomiędzy przyjaciółki i zaczęła szukać komórki. Gdy tylko ją znalazła, spostrzegła na ekranie numer Dom'a. Pomyślała, że skończyli misje i wracają do domu, więc odebrała.
- Hej. Co jest ? - spytała radośnie.
- Miley... Justin... - westchnął.
- Co ?! Co nie tak z Justin'em ?! - wykrzyczała bojąc się.
- Justin on... on został... - Dom przełknął ślinę - On został postrzelony, leży w szpitalu, na Westminster Bridge Road i jak na razie się nie obudził.
  Nic nie odpowiedziała, była w szoku, słona substancja spływała niekontrolowanie po jej czerwonych polikach. Wbiegła do salonu, powiedziała wszystko dziewczyną, powiedziały, że zostaną z Desty. Ona za to szybko pobiegła do korytarza, ubrała buty, kurtkę, związała włosy i wybiegła z domu, zostawiając komórkę na ziemi.
- Miley ! Miley, jesteś tam ?! - Dom desperacko krzyczał, mając nadzieję, że Miley się odezwie. 
  Dziewczyna wybiegła z hotelu, pobiegła do parku, stanęła przy barierce i zastanawiała się czy skoczyć. Nagle usłyszała znajome wołanie. David.
- Nie rób tego Miley ! - biegł w jej stronę.
  Gdy dobiegł, złapał Miley i pojechali do szpitala. Dziewczyna weszła do szpitala, a następnie do sali, swojego męża, złapała jego ciepławą rękę, przyłożyła ją do piersi. Po czym nachyliła się, musnęła lekko jego polik.
- Nie odchodź - szepnęła, a łzy ponownie zaczęły spływać po jej polikach. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy dziewiętnasty rozdział ! O cholewka ale zwrot akcji, teraz to dopiero będzie się działo, już nie będzie tak spokojnie, jak na początku. O boziu troszeczkę się rozpisałam, poniosła mnie wena, haha. 
Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
Komentujcie. Proszę ♥
~Black

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz