piątek, 31 stycznia 2014

Twenty-two

 Justin's PoV

Czekałem, lecz już byłem niecierpliwy, więc się odezwałem:
-Dom, gdzie jest Paul?-powiedziałem stanowczo.
Spojrzał jeszcze raz na mnie, lecz z jeszcze większym bólem niż wcześniej. Coś się stało...
-Wyjechał do Rosji...
-Po jaką cholerę pojechał do Rosji??
-Porwali Mię...
Zamarłem. Wstałem powoli z krzesła i zesztywniałem.
-Po co im Mia?-spytałem cicho.
-Nie wiemy, jeszcze. Nie zbadaliśmy tego...
-Jak to do cholery, nie zbadaliście?? Od kiedy o tym wiesz?
-Justi-
-Pytam się... Od kiedy...-syknąłem.
-Od trzech dni-mruknął.
-Kur-nie dokończyłem, bo wpadła do pokoju Miley.
-Porwali Mię?!-krzyknęła.
-Kochanie, spokojnie...
-Jak mam być spokojna?!-krzyknęła.
Jeszcze tego brakowało. Moja żona, niedawno po porodzie będzie się tym całym gów... męczyła. Nie cierpię tego...
***
Dzień po Bożym Narodzeniu, a my musimy jechać, a raczej lecieć do Rosji. Świetnie, nie prawda?
-Wzięliście wszystko?-spytała Miley.
-Tak-szepnąłem z bólem.
Widząc reakcję wszystkich, zakładam, że przeżyję pierwszą rozmówkę małżeńską.
-Tej! Założę się, że nie dasz rady załatwić nam super auta. Tego nowego, wiesz...-powiedział Rom.
-Taa? Zobaczmy. Ale wiesz na zewnątrz!-powiedział Tej, a po chwili wszyscy wyszli z pomieszczenia.
Włożyłem ręce w kieszenie, patrząc w górę i niestety ignorując wzrok Miley.
-Spojrzysz na mnie, czy mam cię zmusić?-spytała z pogardą.
Wywróciłem oczami i opuściłem wzrok na dół, z niewinnym uśmieszkiem i po chwili opuszczając spojrzenie na pięknej brunetce.
-Co się dzieję?-spytała, kładąc dłoń na moim policzku.
Ma kojący dotyk.
-Po prostu, chciałem posiedzieć po świętach z tobą i dziećmi...-mruknąłem.
-Wiem, kochanie, ale musimy wytrzymać. Damy radę-przytuliła się do mnie.
-Wiem...-szepnąłem w jej szyję i przytuliłem się jeszcze mocniej.
***
-Cholera, już ten rosyjski akcencik przy wysiadaniu mnie irytuje-powiedział Rom.
-I tak byś tu najlepiej z nas pasował, idioto-zaśmiał się Tej.
-Ha-ha, bardzo śmieszne-stwierdził jak dziecko.
-Koniec. Musimy znaleźć Paula-powiedziałem stanowczo. -Dom, gdzie on może być?
-Ja wiem! Jest w Jakuck'u, w domku przy rzece. Tak mi powiedział Wladimir.-krzyknął Rom.
-Wladimir- parsknął śmiechem Tej. -Nowy ''przyjaciel''?-zaśmiał się
-A żebyś wiedział, że kolega pacanie-zaprzeczył Rom.
Zaraz nie wytrzymam i odstrzelę każdemu z nich łby i tyle zostanie z Rosji.
***
Jesteśmy w tym Jakuck'u. Mogę spokojnie powiedzieć, że L.A, jest o wiele lepsze niż to zestarzałe, spróchniałe miasto. Przez ten wyjazd, wszystko-dosłownie wszystko mnie wkurza. Daj Boże cierpliwości. Poszliśmy do tego domku, o którym mówił nam Rom. Było tak ''wspaniałe'' jak reszta miejscowości. Rozejrzeliśmy się wokoło i już chcieliśmy wejść, gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk odbezpieczanych karabinów. Kur..a.
-Kogo my tu mamy-usłyszałem męski głos z rosyjskim akcentem.
A ten pajac to kto?
-A ty kim jesteś?-spytał Dom.
-Nikita Dragovich- odpowiedział dumnie. -Odpowiecie kim jesteście?
Nikita, ale dojeb...ł.Parsknąłem śmiechem, ale się opanowałem.
-A temu lalusiowi co do śmiechu?-spytał(a?) NIKITA.
-Ten laluś to Justin Bieber. Grzeczniej trochę Niki- powiedziałem sarkastycznie.
-Nikita, panie Bieber. Держите глаз на него*-powiedział.
-Oka na nim nie trzeba trzymać. Da sobie radę-powiedział Rom.
-MÓWIŁEM, że on tu pasuje?-krzyknął Tej.

-Nie teraz-mruknął Dom
.
Wywróciłem oczami i włożyłem ręce w kieszeń od spodni. Nagle usłyszeliśmy strzał.
-Что же вы ждете? Убейте их!**-krzyknął Dragovich.
-Uciekamy! Dalej, dalej! Ruchy!-krzyknął Dom, a my uciekliśmy w zielone zarośle przy drewnianym domku.
-Macie mi tak więcej nie robić-usłyszałem znajomy głos.
Paul.
Wszyscy od razu zaniemówili, ale rzucili się na niego z uściskiem, co nie było zbyt dobre w tym momencie, bo te ruskie szmaty mogły nas zaraz zabić. Krzyknąłem do nich, a oni w końcu się ogarnęli i wyciągnęli broń.
-Paul, my będziemy cię kryć, a ty idź po Mię. Tej i Rom, bez żadnych durnych zabaw proszę. Macie mi znaleźć granaty z gazem usypiającym. Oni na pewno coś mają. Reszta za mną-poinstruowałem ich i ruszyliśmy.
Padły pierwsze strzały, a wszyscy zrobili jak kazałem. Dom od razu załatwił paru gości, a ja zacząłem kryć Paul'a. Ja także oczywiście zabiłem dwóch, bo miałem nastrój na zabijanie. Cholera, aby tu ruskie gliny nie przyszły. Nie byłem jeszcze w rosyjskiej policji. Po chwili, Paul wpadł do środka budynku. A ja poszedłem za nim. Zastaliśmy Nikitę z Mią. Brunetka była przestraszona, co wkurzyło Paul'a i strzelił w tego naszego kochanego ruska.
-Będę za nim tęsknił. Fajnie było-westchnąłem. -Żartowałem-parsknąłem śmiechem i strzeliłem mu jeszcze w ''to'' miejsce. 

Mia pobiegła do Paul'a i przytuliła się mocno do niego, co wzbudziło we mnie mocną zazdrość, bo tak samo chciałbym przytulić do siebie Miley i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i, że kocham ją najmocniej na całym wszechświecie, oraz nie ma ważniejszej osoby w moim życiu od niej... Zrobię to jak wrócimy.
-Justin! Mamy te granaty!-krzyknął Tej wyrywając mnie z rozmyśleń.
-No to na co czekasz? Rzuć je i ich uśpij-wywróciłem oczami wychodząc za nim.
Zrobił jak kazałem,a po chwili wszystkie ruskie mundurowce leżeli i smacznie spali. Nakopałbym im za to, że przedłużyli całą akcję.

***

-Zapach tego miasta mnie koi-westchnął Rom.
-Cholera Dom, mieliśmy go zostawić w Rosji-powiedział marudnie Tej.
-Zrobimy to kiedyś, kiedy będziemy tam z własnej woli-zaśmiał się gardłowo Dom.
-Chcieliście mnie tam zostawić?-spytał Rom.
Nie odpowiedzieliśmy mu tylko zaczęliśmy się śmiać.
-Odpowiedzcie!-krzyknął.
-Spokojnie, brachu. Ciesz się, że tego nie zrobiliśmy-zaśmiałem się.
Ten tylko wywrócił oczami i ruszył do auta, stojącego przy moim domu.
-To na razie- powiedziałem żegnając się z chłopakami.

-Cześć-odpowiedzieli chórem i wsiadli do auta, a następnie wyjechali.
Wszedłem do domu, a mnie spotkała miła niespodzianka. Moja żona usypiająca małego Drew. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podszedłem do niej, obejmując ją całym moim ciałem. Wzdrygnęła się, ale widząc, że to tylko ja uspokoiła się.
-Tęskniłem-wymamrotałem jej w szyję.
-Ja też-westchnęła i mnie pocałowała w skroń.
-Zasnął?
-Tak-uśmiechnęła się i poszła z małym do łóżeczka i go tam położyła.
Widząc, że odchodzi jeszcze raz objąłem jej drobną talię i szepnąłem do ucha:

-Chcę być cały twój, właśnie teraz...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*-Trzymajcie na niego oko.
** Na co czekacie? Zabić ich!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

AMEN
Napisałam ten rozdział. Powinnaś być ze mnie dumna Ola! Dziękujemy, że czytacie toooo i jest tu was tak duuuuuużooooo :D.
To na tyle!
Kocham was, pa xxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz