niedziela, 22 czerwca 2014

Twenty-eight

Cholera, co ja narobiłem???
-David! Do cholery!-potrząsnąłem g trochę.
Nagle jego ciało zesztywniało i zepchnęło mnie z całej siły.
-Justin, po prostu daj sobie spokój stary-mruknął i spojrzał na mnie. -Nie będziesz sobie dawał rady bez niej, twoja obecność będzie  sprawiała problem samemu tobie-wstał i odszedł.
Mam serdecznie dosyć tego wszystkiego. Tych durnych kazań jaki to ja jestem, tego gadania ludzi, którzy myślą, że jestem gorszy. Wszystkiego-po prostu wszystkiego. Pewnie zapomniała o mnie i ma mnie głęboko w poważaniu.


***

Miley

-Ja już mam dosyć-mruknęłam, gdy wypiłam kolejną lampkę wina.
-Dosyć czego?-spytała Vanessa, lekko czkając.
-Wszystkiego-machnęłam kieliszkiem. 
Oparłam się o brzeg kanapy i wyrzuciłam głowę do tyłu. Co za cholerstwo.
-Daj spokój, przejdzie ci. Może nawet przejdzie ci twoja miłość do niego-wzruszyła ramionami. -Spójrz na mnie-zachichotała.
Wywróciłam oczami i przymknęłam oczy.
-Wiem jaki on jest. Więc albo łazi nieprzytomny po domu, bo staje się alkoholikiem, albo ma niezły ubaw z innymi panienkami. Obstawiam to drugie-mruknęłam i popiłam kolejny łyk.
-Tu świat jest inny niż tam, Miley zrozum-przysunęła się do mnie. -Musimy sobie dać w końcu radę-oparła się podbródkiem o moje ramię.
-Wiem-westchnęłam i oparłam głowę o jej.

***

Justin

Po cholerę ja mam się pakować z Davidem? Nie dość, że jestem na wykończeniu psychicznym, to teraz zakłopotanie i urlopik w pracy. A weźcie sie w cholere, co? Wyszedłem z domu wraz z Davidem i czekałem na ojca. Tak, na ojca. Zamknąłem dom na klucz i poszedłem przed siebie.
-Weź się opanuj, okej?-warknął brunet.
Na jego twarzy, było trochę sińców, zwłaszcza na oku. Podbiłem mu je...
-Odczep się, co?-syknąłem.
Mruknął coś pod nosem, a jakby na zawołanie podjechał nasz ojciec. Wyszedł z auta i podszedł do nas z promiennym uśmiechem na twarzy. Ten optymizm mnie tak wkurza.
-Do samochodu, synki-wyszczerzył się sarkastycznie.
Wywróciliśmy oczami i wsiedliśmy do samochodu. Zajęliśmy miejsca z tyłu. Ojciec wsiadł i ruszył na drogę. Cała przejażdżka trwała w cholernej ciszy. I dobrze. Nie mam zamiaru gadać z kimkolwiek. Podjechaliśmy na miejsce. Na lotnisku załatwiliśmy bilety i weszliśmy do samolotu.

Parę godzin później
Rodzice nie przeprowadzili się do Los Angeles, bo chcieli być pewni, że damy sobie sami radę. Wysiadłem wkurzony z auta moją torbą bagażową i ruszyłem do drzwi domu.
-Stój, poczekaj na brata-mruknął ojciec ostrzegawczo.
Parsknąłem śmiechem i się odwróciłem na pięcie.
-Może jeszcze mam czekać na Miley?-zmarszczyłem sarkastycznie brwi i syknąłem.
-Nie tym tonem-trzasnął drzwiami i wskazał na mnie palcem.
Wywróciłem oczami dzisiaj chyba już po raz setny i westchnąłem. David wysiadł i ruszył przed siebie. Chętnie bym mu przywalił jeszcze mocniej, tym razem świadomie. Nie mam piętnastu lat do cholery, więc niech się odwalą. Nasza mama otworzyła drzwi i uśmiechnęła się do nas.
-Moje synki-zrobiła wzruszającą minę.
-Cześć mamo-przywitałem się z nią, a ona mnie pocałowała w czoło, stając na czole.
-Cześć mamo-zrobił to samo David.
-Jak podróż?-uśmiechnęła się, ocierając ręce o spodnie.
-Trwała parę godzin-westchnąłem. -Wiecie co, idę do swojego pokoju-mruknąłem i ruszyłem po schodach.
-Do naszego pokoju, idioto-syknął David i ruszył za mną.
-Wystarczy, że cię uderzę jeszcze mocniej i będzie tylko mój-uśmiechnąłem się szyderczo.
-Hej!-krzyknęła moja mama. -Uspokójcie się obaj-spojrzała na nas ostrzegawczo.
-Słuchajcie, albo dom, albo wojsko-mruknął ojciec.
-Wojsko-odparliśmy po szybkim namyśle.
-Niestety. Nie będę was woził w te i we w te, jesteście gdzie jesteście,a teraz do pokoju-powiedział stanowczo i ruszył do pokoju.
Prychnąłem i szybkim krokiem wparowałem do naszego pokoju. Nie wierzę, tu są dwa łóżka? Zaraz, czyli albo ja i on śpimy w osobnych łóżkach, albo z nami w pokoju jest...
-Cześć-wparował do pokoju mały Jaxon, a ja jęknąłem.
-Cześć mały-przybił piątkę z małym, David.
Ja niestety humoru nie mam dzisiaj, będę miał kiedyś tam, ale nie dzisiaj.

***

Nasza mama weszła do pokoju i pocałowała małego w czoło. Potem podeszła do nas i zrobiła to samo. Ja.tu.nie.wytrzymam.
-Dobranoc, chłopcy-uśmiechnęła się i zgasiła światło.
-Jest 22 mamo-stwierdziłem.
-Dobranoc Justin-powiedziała i zamknęła drzwi.
Świetnie.
-Dotkniesz mnie tam gdzie nie powinieneś, a wyrzucę cię przez okno-mruknął David.
-Nawzajem, bracie-uśmiechnąłem się sztucznie i odwróciłem do niego tyłem.
Tak. Spaliśmy w jednym łóżku. Nie wierzę...

***

-Przepraszam za oko, stary-mruknąłem.
Chłopak się wzdrygnął i jęknął w poduszkę.
-Jest okej-odparł.
Wiem, że nie jest. Westchnąłem i też ukryłem twarz w poduszce. Nie mogę zasnąć. David mnie dźgnął łokciem.
-Mm?-mruknąłem.
-Zgoda?-uniósł lekko dłoń.
Pomimo wszystkiego uśmiechnąłem się i podałem mu moją, tak po męsku wiadomo.
-Dobra, chce iść spać-mruknął i zakrył kołdrą całe ciało.
Dziwne, bo mnie też znużyło. Może jutro będzie lepszy dzień?

***

Zjadłem z brunetem śniadanie i poszedłem z nim do piwnicy.
-Myślisz, że to tu jest?-spytał.
-No raczej, stary-zaśmiałem się.
Zniżyłem się i prędkim krokiem ruszyłem zobaczyć dłonią, czy deskorolki są nadal tam gdzie były. Nagle poczułem, to co chciałem. Dwie deskorolki. Wyciągnąłem je i rzuciłem na ziemię, podając w ten sposób jedną bratu.Uśmiechnęliśmy porozumiewawczo i wybiegliśmy z domu jak porażeni prądem. Śmialiśmy się po drodze, a następnie rzuciliśmy deski na chodnik i wparowaliśmy na nie.
-Tylko wróćcie przed obiadem!-krzyknęła za nami mama, a my ledwo jej odmachaliśmy.
Zaczęliśmy robić jakieś triki i szybkim sunięciem pojechaliśmy pod dom mojej byłej. Taka Melanie, która mnie zdradziła z najgorszym tępakiem szkoły. Mieliśmy po 16 lat, więc nie rozumiałem jej zachowanie. Wyszedłem na sierotę. W sumie, David potem się z nią umawiał, zrobiła z nim to samo co ze mną... Ale mniejsza o to...
-Kochana kupiła sobie autko-powiedziałem dziewczęcym głosem.
-A my je upapramy jajkami, aw-uśmiechnął się złośliwie.
Sięgnął z plecaka pudełko z jajkami, które pokryjemu wzięliśmy mamie. A akurat piecze dzisiaj szarlotke, ups. Wziąłem trzy i on też, a następnie lekko nimi stuknęliśmy o siebie.
-Za nas-uśmiechnąłem się wrednie.
-Za nas-parsknął śmiechem.
Chwilę potem z wielkim zamachem zaczęliśmy rzucać jajkami w auto cudownej Melanie. Po paru chwilach poszło całe opakowanie. Bardzo dobrze. Nagle z domu wyszedł jakiś koleś. Kolejny pajac, chodzący z pięknisią?
-Hej!-krzyknął. -Co wy robicie?!
-Jesteś chłopakiem Melanie?!-spytał David.
-No jestem, a co cię to obchodzi?-syknął tamten.
-Powiedz jej, że ma pozdrowienia od swoich byłych i karma zawsze wraca!-krzyknąłem do niego.
Wytrzeszczył oczy.
-A i radzę nie rób ciągle tego samego w łóżku, bo to ją nudzi!-zaśmiał się głęboko David.
Teraz poczerwieniał na twarzy i zaczął nas gonić.
-Kurna-powiedziałem i zacząłem uciekać z Davidem.


***

-Możecie mi proszę powiedzieć i wytłumaczyć, dlaczego wzięliście moje jajka i dlaczego rzucaliście nimi w auto waszej byłej?-siedzieliśmy na kanapie, a mama stała przed nami z zakrzyżowanymi rękoma.
-Bo my jej nie lubimy i ona jest zła-stwierdziłem.
-Bardzo zła-podkreślił słowa David.
-Macie szlaban-wskazała na nas palcem.
Jęknęliśmy z pewnym śmiechem w głosie.
-Przez dwa tygodnie: na komputer, telewizor, ach i telefony do mnie-wyciągnęła dłoń.
-Ale mamo-zaczęliśmy.
-Komórki-powiedziała głośno.
Westchnęliśmy i daliśmy jej nasze telefony.
-A teraz do pokoju i czekać na obiad. Ja muszę iść do babci po jajka-powiedziała i wyszła z salonu.

-No to się wpakowaliśmy-westchnąłem ze śmiechem.
-Warto było-zaśmiał się David i przybił ze mną żółwika, idąc do pokoju.
-Warto-powtórzyłem z uśmiechem na twarzy.
Przynajmniej zapomniałem o mojej rzeczywistości, którą była Miley.  
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

NUDNE I KRÓTKIE PRZEPRASZAM MISIE, ALE CHOCIAŻ MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ PODOBA. KOCHAM WAS XX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz