- Pamiętasz jak powiedziałem ci kiedyś, że będziesz moja a ty mnie wyśmiałaś ? Nie miałaś racji - uśmiechnął się szeroko.
- Haha, no nie miałam racji. A pamiętasz jak się nie lubiliśmy i musieliśmy pracować razem ? Haha - zachichotałam.
- Pamiętam. to były czasy.
- Justin ?
- Mhm - spojrzał na mnie.
- Kto będzie się zajmował Destiny jak my będziemy w pracy ? - spytałam zmartwiona.
- Nie martw się rozmawiałem z Van i David'em, pomogą nam - uśmiechnął się.
- To dobrze - uspokoiłam się.
Po tym wspominaniu, dalej oglądaliśmy telewizję. Tak minął nam cały dzień. Na oglądaniu telewizji i śmianiu się z dawnych czasów. Jedliśmy, właściwie Justin wyżerał wszystkie chipsy, a ja jadłam marchewki. Moje marzenie, w połowie się już sprawdził. Mieliśmy z Justin'em własny dom, jestem mężatką, nasze dziecko jest w drodze. Kiedyś myślałam, że na zawszę zostanę sama, że nikt mnie nie pokocha, a jak pokocha to skrzywdzi i zostawi ze złamanym sercem. Teraz jest inaczej, jednak marzenia się spełniają. Przytuliłam się mocniej do Justin'a, pocałowałam go. Chcę z nim spędzić resztę życia i nie obchodzi mnie to co inni o nas sądzą. Wszyscy mówią, że jesteśmy za młodzi by być razem, że nie wiemy nic o wierność. Mylą się i to bardzo się mylą. Wszyscy ludzie się mylą i nic o nas nie wiedzą. Nie wiedzą o rzeczach, które robimy. Nie wiedzą o tych wszystkich "Kocham Cię". Ale mogę się założyć, że gdyby tylko wiedzieli, byliby zwyczajnie o nas zazdrośni. Nie wiedzą o czuwaniu całymi nocami. Nie wiedzą, że czekałam całe swoje życie, tylko po to by odnaleźć miłość tak prawdziwą jak ta teraz. Kochanie, oni nie wiedzą. Oni o nas nie wiedzą. Kompletnie nic nie wiedzą, a jak jeszcze raz ktoś powie, że nie powinniśmy być razem to przywalę mu z całej siły. Nie ważne czy ten ktoś będzie z rodziny, czy też nie, nie obchodzi mnie to i tak go uderzę. Miley ! Dość ! Przestań już myśleć nie potrzebnie się denerwujesz ! Muszę przestać nad tym myśleć. Spojrzałam na zegarek, była 22. 30, a Justin jak zawsze zasnął w połowie filmu. Powiedziałam mu, żeby wyłączył telewizor i żebyśmy poszli spać. Jak powiedziałam tak zrobił. Poszliśmy na górę, weszliśmy do sypialni moich rodziców. Teraz spaliśmy tam, ponieważ mój pokój po wiadomości, że dziecko to będzie dziewczynka, został przerobiony na pokój dziecięcy. Poszłam się umyć, weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę. Pozwoliłam żeby ciepła woda spływała, po moim ciele, wzięłam żel arbuzowy pod prysznic. Myłam się spokojnie, gdy nagle na moim biodrze znalazła się ręka Justin'a. Przestraszyłam się, mało powiedziane o mało zawału nie dostałam. Odwróciłam się, chciałam powiedzieć Justin'owi, żeby mnie tak nie straszył, ale nie zdążyłam się odezwać, ponieważ mój mąż, jak to cudownie brzmi, pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam. Oderwaliśmy się od siebie, oparłam swoje czoło na jego, nasze oddechy mieszały się, były nie równe i płytkie. Popatrzyłam w oczy Justin'a, zobaczyłam w nich miłość, troskę, radość. Uśmiechnęłam się, powiedziałam mężowi, żeby się ubrał i że zaraz do niego przyjdę. Nie sprzeciwiał mi się poszedł i czekał na mnie w łóżku. Zakręciłam wodę, wytarłam się i założyłam moją koszulę nocną. Wyszłam z łazienki, położyłam się koło Justin'a i pocałowałam go. Chwilę leżeliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż po chwili zasnęłam.
***
Obudziłam się około 10, Justin'a nie było obok mnie, nie musiałam się długo martwić, bo po chwili wszedł ze śniadaniem na tacy. Ucałował mnie, położył tace na moich nogach.
- Hej. Nie trzeba było, sama mogłabym sobie zrobić śniadanie - uśmiechnęłam się.
- Nie możesz się przemęczać, więc zrobiłem ci śniadanie - odwzajemnił mój uśmiech.
Usiadł na przeciwko mnie, spojrzałam mu się w oczy, lecz nie a długo, bo za Justin'em spostrzegłam coś pięknego. Różową róże.
- Kochanie, na co się tak patrzysz - spytał Justin.
- Na to cudo - wskazałam na różę za oknem.
- Masz rację piękna jest - spojrzał na różę - mam pomysł jedz i się ubieraj ! - krzyknął.
- Dobra, dobra. Hahaha - zaśmiałam się.
Zjadłam śniadanie, wzięłam czystą bieliznę i ubrałam ją. Uczesałam się, nałożyłam ostry makijaż i poszłam do garderoby, żeby wybrać strój. Nie zastanawiałam się długo, ubrałam biały T-shirt z podobizną Marilyn Monroe, na koszulkę założyłam bluzę moro, białe rurki i białe już trochę stare Converse'y. Zeszłam na dół, Justin był już ubrany, miał czarne spodnie z niskim krokiem, czarną bokserkę, kurtkę moro podwiniętym rękawem i czerwone supry. Wyglądał zajebiście. Mój mąż poszedł jeszcze do kuchni, nie widziałam co wziął, ja poszłam do samochodu. Wsiadłam i czekałam na Justin'a, po pięciu minutach przyszedł. Wsiadł powiedział, że nie powie gdzie jedziemy. Po około 1 godzinie kazał zamknąć mi oczy i nie podglądać. Zrobiłam tak jak kazał, czułam jak samochód się zatrzymuje, usłyszałam jak Justin zamyka drzwi i otwiera moje. Ostrożnie wyprowadził mnie z samochodu, zamknął drzwi i zamknął auto na klucz. Poszliśmy kilka metrów do przodu i zatrzymaliśmy się. Przed oczami ujrzałam salon tatuaży.
- Co my tutaj robimy ? - spytałam.
- Pamiętasz tą różę dziś rano ? - uśmiechnął się.
- Tak. A co ma z tym wspólnego salon tatuażu ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Pokaże ci - złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka salonu.
Justin podszedł do kasy, przywitał się z tatuażystą, jego przyjacielem i razem poszli na fotel gdzie robiło się tatuaże. Kolega Justina, Ryan, powiedział żebym przyszła jak Justin mnie zawoła. Czekałam niecałą godzinę, aż w końcu Justin mnie zawołał.
- Hej. Podoba ci się - pokazał zarys róży, na swoim prawie skończonym rękawie z tatuaży.
- Piękna, to po to mnie tu ściągnąłeś. Ale dlaczego wybrałeś akurat różę ? - podniosłam brew.
- Ta róża będzie znakiem naszej, wiecznej miłości. Zauważyłem, że jak patrzyłaś na tą różę za oknem byłaś taka zafascynowana, więc postanowiłem, że chcę mieć taką samą na swojej ręce. Kiedy róża za oknem zwiędnie, ta na mojej ręce będzie na zawsze. Będzie wieczna jak nasza miłość - oznajmił.
Podeszłam do niego, przytuliłam się i pocałowałam Justin'a.
- To takie słodkie i romantyczne - uśmiechnęłam się.
- Robię to dla ciebie - odwzajemnił gest.
Usiadłam na krześle koło męża, patrzyłam jak Ryan starannie wykonuje tatuaż. Najpierw zaczął od zarysowania, potem wykonał płatki róży, a na samym końcu dokończył cienie. I tak oto wyszedł piękny tatuaż róży. Podziwiałam ten piękny tatuaż i po dłuższym zastanowieniu odezwałam się.
- Też chcę tatuaż, a nawet dwa - uśmiechnęłam się.
- Jesteś pewna Miley ? To może cie boleć jak cholera - powiedział Justin.
- Justin, wiem. Pomyślałam, że skoro ty uwieczniłeś naszą miłość na swoim ciele to ja też to zrobię - westchnęłam - jeden tatuaż będzie dotyczył naszej miłości, a drugi pięknemu dniu, czyli porodowi - uśmiechnęłam się,
- No dobrze skoro chcesz - Juss odwzajemnił uśmiech.Powiedziałam Ryan'owi jaki chcę pierwszy tatuaż. Przygotował mnie, narysował zarys napisu, wytarł miejsce na tatuaż i zaczął. Po pół godzinie miałam gotowy tatuaż "love never dies". Bardzo mi się spodobał. Zaraz wybrałam sobie drugi tatuaż, który będzie mi pomagał przy porodzie. Ryan znów narysował zarys tatuażu, wytarł miejsce dziary i zaczął. Tym razem po godzinie miałam drugi piękny tatuaż "Just Breath" byłam z niego dumna. Justin zapłacił, poszliśmy do samochodu. Całą drogę się śmialiśmy, z samych siebie. Na pewno wytrzymamy razem do naszej śmierci. Hahaha, dogadujemy się, bardzo dobrze znamy, mamy razem dziecko, a co najważniejsze kochamy się. Kiedy dojechaliśmy do domu, od razu poszliśmy do sypialni, nie byliśmy głodni, poszliśmy spać. Przebrałam się w piżamę, jak i Justin. Położyliśmy się, wtuliliśmy się w siebie i odpłynęliśmy w karainę snów.
- Co my tutaj robimy ? - spytałam.
- Pamiętasz tą różę dziś rano ? - uśmiechnął się.
- Tak. A co ma z tym wspólnego salon tatuażu ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Pokaże ci - złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka salonu.
Justin podszedł do kasy, przywitał się z tatuażystą, jego przyjacielem i razem poszli na fotel gdzie robiło się tatuaże. Kolega Justina, Ryan, powiedział żebym przyszła jak Justin mnie zawoła. Czekałam niecałą godzinę, aż w końcu Justin mnie zawołał.
- Hej. Podoba ci się - pokazał zarys róży, na swoim prawie skończonym rękawie z tatuaży.
- Piękna, to po to mnie tu ściągnąłeś. Ale dlaczego wybrałeś akurat różę ? - podniosłam brew.
- Ta róża będzie znakiem naszej, wiecznej miłości. Zauważyłem, że jak patrzyłaś na tą różę za oknem byłaś taka zafascynowana, więc postanowiłem, że chcę mieć taką samą na swojej ręce. Kiedy róża za oknem zwiędnie, ta na mojej ręce będzie na zawsze. Będzie wieczna jak nasza miłość - oznajmił.
Podeszłam do niego, przytuliłam się i pocałowałam Justin'a.
- To takie słodkie i romantyczne - uśmiechnęłam się.
- Robię to dla ciebie - odwzajemnił gest.
Usiadłam na krześle koło męża, patrzyłam jak Ryan starannie wykonuje tatuaż. Najpierw zaczął od zarysowania, potem wykonał płatki róży, a na samym końcu dokończył cienie. I tak oto wyszedł piękny tatuaż róży. Podziwiałam ten piękny tatuaż i po dłuższym zastanowieniu odezwałam się.
- Też chcę tatuaż, a nawet dwa - uśmiechnęłam się.
- Jesteś pewna Miley ? To może cie boleć jak cholera - powiedział Justin.
- Justin, wiem. Pomyślałam, że skoro ty uwieczniłeś naszą miłość na swoim ciele to ja też to zrobię - westchnęłam - jeden tatuaż będzie dotyczył naszej miłości, a drugi pięknemu dniu, czyli porodowi - uśmiechnęłam się,
- No dobrze skoro chcesz - Juss odwzajemnił uśmiech.Powiedziałam Ryan'owi jaki chcę pierwszy tatuaż. Przygotował mnie, narysował zarys napisu, wytarł miejsce na tatuaż i zaczął. Po pół godzinie miałam gotowy tatuaż "love never dies". Bardzo mi się spodobał. Zaraz wybrałam sobie drugi tatuaż, który będzie mi pomagał przy porodzie. Ryan znów narysował zarys tatuażu, wytarł miejsce dziary i zaczął. Tym razem po godzinie miałam drugi piękny tatuaż "Just Breath" byłam z niego dumna. Justin zapłacił, poszliśmy do samochodu. Całą drogę się śmialiśmy, z samych siebie. Na pewno wytrzymamy razem do naszej śmierci. Hahaha, dogadujemy się, bardzo dobrze znamy, mamy razem dziecko, a co najważniejsze kochamy się. Kiedy dojechaliśmy do domu, od razu poszliśmy do sypialni, nie byliśmy głodni, poszliśmy spać. Przebrałam się w piżamę, jak i Justin. Położyliśmy się, wtuliliśmy się w siebie i odpłynęliśmy w karainę snów.
Pięć miesięcy później...
Dla każdego dzień jak co dzień. Jednak nie dla mnie i Justin'a. Siedziałam na kanapie oglądając jakieś seriale. Justin siedział w teraz swoim biurze, gadał z David'em, Van była w pracy. Nagle zaczęłam odczuwać skurczę. Poczułam, że moja sukienka staję się mokra. Kurwa ! Wody mi odeszły ! To już, to ten dzień ! Dziś na świat chcę przyjść Destiny.
- Justin !!! - wydarłam się na cały dom.
Przybiegł do mnie mąż i David. Nie wiedział co się dzieje.
- Destiny, już chce zobaczyć świat - powiedziałam z bólem.
- Co ?!
- Twoje córka się już rodzi debilu !! Jedziemy do szpitala ! Już ! Zaraz powiadomię Van - oznajmił David.
Justin wziął mnie na ręce David zszedł z torbą na dół, spakował mnie jak miło. Kurwa ! Ale boli ! Nie wytrzymam dłużej. Mąż posadził mnie na siedzenie z tłu, koło mnie usiadł David, jak na taką sytuację Juss i Dav zachowywali się bardzo spokojnie. 10 minut później byliśmy w szpitalu. Justin szybko wyszedł wziął mnie na ręce i wszedł do szpitala. David wszedł razem za nami. Justin zaczepił jakąś pielęgniarkę z wózkiem.
- Przepraszam ! Moja żona właśnie rodzi ! - krzyknął do pielęgniarki.
- Niech ją pan posadzi na wózek i biegniemy na porodówkę - powiedziała - Monica wezwij doktora Simon'a na porodówkę, mamy nowego człowieczka - pielęgniarka uśmiechnęła się do kobiety za recepcją, ta jej tylko skinęła.
Ja pierdole ! Boli jak cholera ! Nie wytrzymam, boże co za ból. Dojechaliśmy na salę, szybko przebrali mnie w szpitalną koszulę i położyłam się na łóżku szpitalnym na którym miałam rodzić. Justin stał tuż koło mnie, poczułam silny ból przeszywający moje ciało, ścisnęłam mocniej dłoń Justin'a. Mąż nachylił się do mnie po czym szepnął do ucha.
- Tylko Oddychaj - przejechał ręką po tatuażu, pod moim biustem.
- Justin !!! - wydarłam się na cały dom.
Przybiegł do mnie mąż i David. Nie wiedział co się dzieje.
- Destiny, już chce zobaczyć świat - powiedziałam z bólem.
- Co ?!
- Twoje córka się już rodzi debilu !! Jedziemy do szpitala ! Już ! Zaraz powiadomię Van - oznajmił David.
Justin wziął mnie na ręce David zszedł z torbą na dół, spakował mnie jak miło. Kurwa ! Ale boli ! Nie wytrzymam dłużej. Mąż posadził mnie na siedzenie z tłu, koło mnie usiadł David, jak na taką sytuację Juss i Dav zachowywali się bardzo spokojnie. 10 minut później byliśmy w szpitalu. Justin szybko wyszedł wziął mnie na ręce i wszedł do szpitala. David wszedł razem za nami. Justin zaczepił jakąś pielęgniarkę z wózkiem.
- Przepraszam ! Moja żona właśnie rodzi ! - krzyknął do pielęgniarki.
- Niech ją pan posadzi na wózek i biegniemy na porodówkę - powiedziała - Monica wezwij doktora Simon'a na porodówkę, mamy nowego człowieczka - pielęgniarka uśmiechnęła się do kobiety za recepcją, ta jej tylko skinęła.
Ja pierdole ! Boli jak cholera ! Nie wytrzymam, boże co za ból. Dojechaliśmy na salę, szybko przebrali mnie w szpitalną koszulę i położyłam się na łóżku szpitalnym na którym miałam rodzić. Justin stał tuż koło mnie, poczułam silny ból przeszywający moje ciało, ścisnęłam mocniej dłoń Justin'a. Mąż nachylił się do mnie po czym szepnął do ucha.
- Tylko Oddychaj - przejechał ręką po tatuażu, pod moim biustem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz