sobota, 14 czerwca 2014

Twenty-seven

- Miley... A-ale co się stało ? - Vanessa zająkała się, zerkając raz na mnie raz na jezdnie.
- Nic, po prostu, nic - wybełkotałam, potrząsając głową.
- Przecież wi--
- Po prostu jedź ! - wrzasnęłam, tym samym przerywając jej.
  Jechałyśmy z prędkością stu czterdziestu kilometrów na godzinę, a dzieci spały z tyłu. Siedziałam zgarbiona na fotelu pasażera, obracając na palcu obrączkę i wgapiałam się w nią. Łzy, które były przelane, śmiech i uśmiechy, które dzieliśmy. Błędy z przeszłości zostały ujawnione, obietnice zostały złamane, kłamstwa zostały wypowiedziane, a wspomnienia ? Zostaną wspomnieniami. Zostawić go... To najgorsze co mogłam zrobić.
  Podniosłam wzrok i spojrzałam na pustą jezdnię przed nami, nadal bawiąc się obrączką. Po chwili zdjęłam ją, zaczęłam się ją obracać i bacznie się jej przyglądać. Moją uwagę przykuł mały wygrawerowany napis wewnątrz obrączki. Zmrużyłam oczy i przybliżyłam ją bliżej twarzy. W moich oczach pojawiły się łzy, po przeczytaniu tekstu. "Zawsze i na zawsze przy tobie." Jak wcześniej mogłam tego nie zauważyć ? Kilka łez spłynęło po moim policzku, a ja pociągnęłam nosem. Tak bardzo chciałam go w tamtym momencie przytulić i powiedzieć, że nigdy go nie opuszczę, bo go do cholery kocham ! Ale czy ten związek małżeński ma przed sobą jeszcze przyszłość ?

***
Justin's POV 
  Stanąłem przed drzwiami do domu. Co ja teraz bez niej zrobię ? Ze spuszczoną głową wszedłem do budynku. Po chwili zacząłem się rozglądać z nadzieją, że to jeden z jej beznadziejnych żartów i zaraz wyskoczy, krzycząc, że dałem się się nabrać. Jednak... Tak się nie stało.
  Wszedłem do salonu. Podszedłem do ściany i walnąłem w nią pięścią, wrzeszcząc. Ona mnie zostawiła.
- Zostawiła mnie - wyszeptałem pod nosem.
  Chciałem wydrzeć się głośnej, ale wiedziałem, że nie mogę. Nie chciałem, aby David mnie usłyszał. Oprócz tych wszystkich problemów to do szczęścia mi potrzebny nachlany w cztery dupy brat. Tak no po prostu zajebiście - ten sarkazm, no nie. Zaśmiałem się gorzko, pociągając nosem. Jestem dupkiem. Ponieważ zamiast za nią pojechać, stałem jak durny słup soli i wgapiałem się w odjeżdżające auto.
Myślę, że nie dam sobie bez niej rady.
***
*dwa tygodnie później*
  Złapałem się za głowę, przy podnoszeniu się do pozycji siedzącej na kanapie. Nie chciałem tego robić, ale cóż... Poszedłem na tę cholerną imprezę. W końcu "kochany" braciszek Dav, wie co najlepsze na "złamane" serce.
- David ! - pisnęła jakaś dziewczyna, a mnie bardziej rozbolała głowa.
- Zamknij japę, Val - syknął niski chrapliwy głos. - Justin jeszcze śpi.
  Wstałem i chwiejnym krokiem ruszyłem pod ścianę. Chwyciłem jedną z kilkunastu półpełnych butelek wódki i poszedłem w stronę schodów. Stanąłem przed David'em i tą Vol... Vel... Niee... Czekaj. Val... Tsa, to chyba była Val. Wracając. Stanąłem przed nimi upijając łyka wódki, czy whisky, czy co to tam było. Przymknąłem powieki i otworzyłem oczy.
- Ha, ha. Wcale nie spaem. Słyszaem waaas - zaśmiałem się, po czym czknąłem kilka razy.
  David spojrzał na mnie z politowaniem i wyrzucił Val za drzwi. Złapał mnie za przedramię i ruszył ze mną do mojej sypialni, którą niedawno dzieliłem z Miley.
- Umyj się i połóż się spać. Capisz gorzej niż trup - oznajmił surowo.
  Ah, teraz to on chciał być ten odpowiedzialny.
- Teraz ty chcesz być ten odpowiedzialny ? Hah. Wypchaj się. Gdzie była twoja odpowiedzialność, a przede wszystkim lojalność wobec Van, kiedy jakaś dziwka pchała ci się do łóżka ? Hmm ? - spytałem, podśmiewając się pod nosem.
- Jesteś kurna moim bratem i nie zamierzam cię uderzyć, ale trzymaj język, do cholery, za zębami, bo następnym razem ci nie daruję - syknął mi wprost w twarz.
- Wypierasz się, czyli mówię prawdęę - czknąłem, tykając go palcem w tors.
- Zamknij mordę i idź spać - pchnął mnie na łóżko i odszedł do drzwi. Jeszcze odwrócił się do mnie - Rzeczywiście nie dajesz sobie bez niej rady - i wyszedł.
***
  Jęknąłem. Kac daje się we znaki nawet po dłuuuugiej drzemce. Cholernie chciało mi się spać, ale obudził mnie mój uporczywie dzwoniący telefon. W pierwszej chwili, pomyślałem, że mogłaby to być Miley, ale zawiodłem się. Na ekranie pojawił się numer David'a. Przejechałem palcem po ekranie i odebrałem.
- Halo ? - spytałem, a mój głos był bardziej chrapliwy niż kiedykolwiek.
- Rusz dupę i przyjeżdżaj do George'a. Masz być za piętnaście minut - mruknął, po czym nie dając mi możliwości odpowiedzi rozłączył się.
  Co ja takiego wczoraj... Ah, no tak.
  Wstałem i ruszyłem do łazienki. Zdjąłem z siebie wszystkie ciuchy i wyrzuciłem je do kosza na brudy.  Wszedłem do kabiny prysznicowej i odkręciłem ciepłą wodę. Chciałem chwycić swój szampon, ale gdy chwyciłem go tubę poczułem, że ma jakiś inny kształt. Obróciłem głowę i spostrzegłem, iż w ręce trzymam ulubiony szampon Miley. Kurwa mać ! Tak bardzo za nią tęsknię. Ale co to kogo obchodzi, hah. Wyrzuciłem jej szampon z kabiny i chwyciłem swój. Umyłem się i wyszedłem, a ręcznik obwiesiłem wokół bioder. Nałożyłem na siebie bokserki, po czym ubrałem jasne jeansy, czarny T-shirt i jakieś białe buty Supra. Chwyciłem kluczyki, portfel, okulary przeciwsłoneczne i zszedłem na dół, gdzie panował niezły burdel. Zignorowałem to i poszedłem do drzwi. Po wyjściu, zamknąłem drzwi i ruszyłem do samochodu. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu.
***
- Zdrowie za dobrze wykonane zadanie ! - duszkiem wypiłem całego podwójnego shot'a.
- Tsa. Zdrowie - westchnęli inni.
  Wzruszyłem ramionami i wstałem. Poszedłem do baru i kiwnąłem na barmana.
- Co podać ? - spytał, wycierając kieliszek.
- Podwójnego Jack Daniels'a - uśmiechnąłem się niemrawo.
  Mężczyzna kiwnął twierdząco głową i odszedł kawałek dalej. Zacząłem się rozglądać, gdy nagle poczułem dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem David'a.
- Co ty robisz ? - spytał, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
- A ty co moja matka ? - spytałem, parskając śmiechem.
Możliwe było to, że mogłem być trochę - bardzo - podpity. Wyrwałem ramię z jego uścisku. Zapłaciłem barmanowi za shot'a i wypiłem go duszkiem.
- Spójrz na siebie - wskazał na mnie ręką.
- Co spójrz na siebie ? - dałem nacisk na jego słowa, jednocześnie przedrzeźniając go. - Sam lepszy nie jesteś. Wiesz kim jesteś ? Męską dziwką. Tak jesteś męską dziwką. Idziesz z byle jaką dziewczyną co noc do łóżka. I dziwisz się, że Van cię zostawiła, huh ? Jesteś żałosny, wiesz ? To żałosne, że ona myślała, że jesteś z nią szczery. Wiesz, lepiej, że wyjechała - dotknąłem palcem wskazującym jego klatki piersiowej.
  Jego nozdrza drgały, zacisnął szczękę, tak samo jak i pięści. Był wściekły, ale to był prawda. Stanąłem na  proste nogi i byłem na równi z bratem. Podszedł do mnie. Złapał moją koszulkę i przycisnął mnie do ściany. Zaśmiałem się, a jemu puściły nerwy i uderzył mnie z pięści. Zaśmiałem się jeszcze raz i znowu dostałem. Po kilku razach to ja uderzyłem David'a. Z siłą uderzenia przekręcił głowę w bok, a ja popchnąłem go i upadł na ziemię. Usiadłem na jego klatce piersiowej okrakiem i zacząłem oddawać jego wcześniejsze ciosy.
- Jesteś słaby - zaśmiał się. - Nie masz nic, jesteś zerem - śmiał się mówiąc to, a po chwili dostał ode mnie w prawe oko. - Myślisz, że dlaczego Miley cię zostawiła, huh ? - zaśmiał się, ale trafił w mój czuły punkt.
  Uderzyłem go w twarz najmocniej jak potrafiłem, a ten chyba stracił przytomność.
- Dav ? - spytałem, gdy zamknął oczy. - Dav do cholery ! Słyszysz mnie ? - poklepałem go po policzku.
O cholera. Co ja zrobiłem ?!
-----------------------------------------------------------------
OH, SHIT ! Tak wiem, wredna jestem ! :D ale to w końcu ja, tak ? No to ten, przepraszam, że tak dawno nie było rozdziału, ale weny nie miałam. no, ale rozdział jest, bez Miley (oprócz początku) no i ten biedna Miley, biedni Justin i Dav

























tak na dodatek, macie tate'a z american horror story:



































A TU OD WASZEJ KIM TAKI GIF IMPREZUJĄCEGO JUSTINA XD TYLKO ŻE Z WODĄ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz