- Ja... ja nie wiem... czy... czy czuje to samo co on - wyjąkałam.
- Miley ! Przecież wy do siebie czujecie to samo ! Jesteście w sobie zakochani, ale nie chcecie tego przyznać !
- Nie wiem już sama, idę do pokoju. Jestem zbyt zdenerwowana ! - odkrzyknęłam i poszłam do swojego pokoju. Impreza trwa, a ja siedzę w pokoju zastanawiając się czy czuje coś do debila Bieber'a. Trudno takie moje życie. Może na prawdę coś do niego czuję ? Może jednak się nim zakochałam ? Może coś jest w tym, że ni mogliśmy się na samym początku dogadać ? Sama nie wiem. Z rozmyśleń wyrwało mnie otwieranie drzwi i głos David'a.
- Co ty robisz ? Czemu się nie bawisz ? - wypytywał.
- Nie mam ochoty muszę przemyśleć coś. A czemu pytasz ?
- Chodzi o tą sprawę z Justin'em ? Wszystko mi powiedział. Martwi się o ciebie, szuka cie - powiedział i usiadł na przeciwko mnie. Siedzieliśmy koło łóżka, David mi mówił jak to Justin ciągle nawijał o jakieś dziewczynie i w końcu przyznał się, że to ja. Nie wierzyłam, że taki dupek jak Justin potrafi się zakochać. Rozmawialiśmy z David'em, po dłuższym czasie namówił mnie do zejścia na dół na imprezę. Wstaliśmy udaliśmy się do drzwi, chciałam się wycofać, ale David złapał mnie. Przerzucił mnie sobie przez ramie i zniósł na dół.
- Vanessa, nareszcie ją przekonałem. Tu ją mam - powiedział, z jego głosu można było wywnioskować, że się uśmiecha.
- O dzięki Bogu. Teraz ją postaw, muszę ją gdzieś zaprowadzić - powiedziała.
Chłopak zrobił tak jak Van powiedziała, pocałował ją w policzek i odszedł gdzieś do kolegów. Vanessa nic nie mówiąc złapała mnie za rękę i poprowadziła do miejsca, gdzie ja często przebywałam gdy byłam załamana. Nikt oprócz mnie i Van nie znał tego miejsca, nikt o nim nie słyszał nie był tam. W końcu to był mój ogród więc skąd mieli by wiedzieć. Poszłyśmy do tego miejsca. Za moim domem stało wielkie drzewo, zawsze tam chodziła waliłam w to drzewo. Gdy już doszłyśmy moim oczom ukazał się szatyn z opuszczoną głową pomiędzy kolanami i z krwią na ręce. Van podeszła ze mną do Justin'a popchnęła mnie, żebym usiadła.
- Zostawiam was samych - posłała mi słaby uśmiech. Weszła do domu. Usiadłam przy Justin'ie, zwrócił do mnie swoją głowę. Zobaczyłam jego oczy. To nie były już te piękne, czekoladowe oczy, teraz były podpuchnięte i czerwone od płaczu.
- Ja... Justin... ja... przepraszam - wyjąkałam.
- Nie przejmuj się... to nic takiego - westchnął.
- Justin ! To przeze mnie... przepraszam... nie mogłam dopuścić tego że się we mnie zakochałeś - przerwałam - naprawdę przepraszam.
- To na prawdę nic takiego, to moja wina nie powinienem cię tak od razu całować - spuścił wzrok.
- Hej - wskazującym palcem podniosłam jego podbródek - nie obwiniaj się, szczerze mówiąc też bym tak zrobiła na twoim miejscu - wyszczerzyłam się.
- Lubię ten twój uśmiech - również się wyszczerzył i wskazał na mój uśmiech.
- Dobra - zarumieniłam się - chodź obandażuję ci tą rękę. Co ty sobie z nią zrobiłeś ?
- Zdenerwowałem się, bo wiem, że nie powinienem cię całować i uderzyłem pięścią w drzewo, a że kora była bardzoo szorstka to widzisz co się stało - pokazał swoją zranioną rękę. Miał małe rozcięcia na kostkach z których leciała krew. Wstaliśmy i poszliśmy do mojego pokoju, weszliśmy. Oczywiście Justin usiadł na łóżku. Poszłam do łazienki, wzięłam apteczkę i spojrzałam w lustro. Boże, jak ja wyglądam ?! Kit z tym, muszę Justin'owi rękę obandażować. Wyszłam z łazienki, usiadłam koło Justin'a i otworzyłam apteczkę. Wyjęłam bandaż i wodę utlenioną.
- Nie, nie, nie. Nie ! - krzyknął i odsunął się ode mnie.
- Haha, nie mów, że odważny Bieber, który zabija ludzi boi się wody utlenionej. Haha - parsknęłam śmiechem.
- Niee... tylko to będzie piekło, a ja tego nie lubię - zrobił minę zgubionego szczeniaczka.
- Haha, trudno muszę oczyścić ci rany - powiedziałam, przysunęłam się, wzięłam jego poharataną rękę i zaczęłam ją obmywać wodą.
- Cholera... - syknął z bólu.
- Nie przesadzaj - powiedziałam. Oczyściłam Justin'owi rany i obandażowałam dłoń. Wstaliśmy i pociągnęłam Justin'a na dół.
- Chodź, zatańczymy ! - Justin starał się przekrzyczeć muzykę.
- No doobra ! Niech ci będzie ! - mówiłam tak żeby mnie usłyszał. Tym razem on pociągnął mnie za rękę i weszliśmy na parkiet, znaleźliśmy David'a i Van, którzy tańczyli mocno przytuleni do siebie. Ach, ci młodzi zakochani. Może też kiedyś doświadczę takiego szczęścia jak ona. Nie ważne. Przetańczyliśmy dwie piosenki. Gdy impreza się skończyła było około 2 nad ranem. Nie chciało nam się spać więc, postanowiliśmy, że zajdziemy do piwnicy. Pod domem miałam dwa pomieszczenia, jednym było moja druga sypialnia, a drugim pomieszczeniem była sala od kina domowego. Znajdowały się tam zajebiście wygodne fotele i dwie wygodne kanapy z tyłu. David z Van zajęli oczywiście jedną kanapę, ja zajęłam fotel, a Justin miejsce koło mnie. Włączyliśmy horror pod tytułem "Sierota". Co chwilę odwracałam się, żeby nie patrzeć na te straszna sceny. Justin się podśmiewał ze mnie.
- Co jest znowu takiego śmiesznego ? - szepnęłam.
- Ty, hahaha - śmiał się cicho - Chodź na kanapę, będziesz się miała do kogo przytulać, jak się będziesz bała - uśmiechnął się.
- Nie tu jest wygodnie - oznajmiłam.
- No chodź - pociągnął mnie.
Nie miałam już siły, żeby się wyrwać, więc poszłam za nim. Usiedliśmy na kanapie i dalej oglądaliśmy film. Nagle była scena w której ta cała sierota zabiją jakąś kobietę, więc przytuliłam się do Justina. Odruchowo oczywiście.
- Nie bój się to tylko film - oddał uścisk i ucałował mnie w czubek głowy.
- Ale jest taki przekonujący - mocniej wtuliła się w Justin'a gdy usłyszałam piski kobiety.
- Jestem przy tobie - oznajmił.
Wrzaski kobiety z filmu ucichły więc usiadłam normalnie. Spojrzałam na szatyna i uśmiechnęłam się resztę filmu jakoś obejrzałam, ale przy każdej potwornej scenie odwracałam się do Justin'a. Oczywiście robiłam to odruchowo. Gdy film się skończył była 5 więc, poszliśmy do góry. Mieliśmy iść spać, lecz był problem bo były tylko dwa pokoje, a w sypialni rodziców nikt nie mógł spać. Vanessa zaciągnęła David'a do "swojego" pokoju. Mi zostało najgorsze, miałam spać z Justin'em. Że o kurwa ?! Mam z nim spać ?! O nie ! On będzie spał na podłodze ! Poszliśmy z Justin;em do mojego pokoju, wyciągnęłam piżamę i miałam zamiar iść do łazienki.
- Czemu nie przebierzesz się przy mnie ? - puścił mi oczko.
- Nie ! To że jesteśmy przyjaciółmi nie znaczy, że będę się przy tobie przebierać ! - powiedziałam surowo.
- No dobra - podniósł ręce w geście obronnym.
Poszłam do łazienki, zdjęłam ubrania i stanik, założyłam koszulę. Zmyłam makijaż i wróciłam do pokoju. Chwyciłam koc i ruszyłam w stronę drzwi, nie spodziewanie poczułam rękę Bieber'a na ramieniu.
- A ty gdzie się wybierasz ? - spytał.
- Ty będziesz spał tu bo jesteś gościem, a ja na kanapie - oznajmiłam i odwróciłam się.
Stał przede mną pół nagi, miał na sobie tylko bokserki. Jego tors jest... jest idealny. Opalony, wyrzeźbiony. Jego oczy czekoladowe, takie piękne, że nie wspomnę o jego rękawie z tatuaży.
- Miley ! - pstryknął palcami przed moimi oczami - Haloo, ziemia do Miley. Będziesz się nadal mnie podziwiała czy się w końcu odezwiesz ? - uśmiechnął się.
- Ach, no więc ja idę na kanapę, a ty śpisz tu - wskazałam na łóżko i wyszłam.
Schodziłam po schodach, gdy Bieber podniósł mnie, przerzucił prze ramie i zaniósł do pokoju.
- Bieber puść mnie ! Co ty wyprawiasz ?! - wykrzykiwałam.
- Mój kompromis jest taki że, idziesz spać ze mną - powiedział śmiejąc się.
- Ugh... mu--
- Tak musisz i nie masz innego wyjścia - stwierdził stanowczo i zaczął się śmiać.
- No dobra - powiedziałam i zrobiłam grymas jak pięciolatka.
Wszedł ze mną do pokoju, położył mnie na łóżku i przykrył. Po chwili również znalazł się pod kołdrą. Nawet nie było tak źle, leżeć koło niego. Powoli się do niego przekonuję. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale przytuliłam się do niego, a on objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie.
- Dobranoc - mruknął i pocałował czubek mojej głowy.
- Dobranoc - odpowiedziałam. Miley ! Co ty do cholery wyrabiasz ?! Długo nie myślałam, szybko zasnęłam, a co najdziwniejsze zasnęłam tulona w Justin'a.
***
- Miley !!! - krzyknęła Van i obudziła mnie - Co ty wyrabiasz ?! Czemu z nim spałaś ?!
Ups... No, to kłopoty nadchodzą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to mamy 7 rozdział.
Czytasz= komentuj.
Prosimy ;*
~Black
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz