niedziela, 15 grudnia 2013

Twenty- One

  Zwróciłam wzrok na nasze złączone ręce, pogłaskałam je lekko kciukiem. Niespodziewanie ręka Justin'a zaczęła się zsuwać, zjeżdżała w dół łóżka, a na sam koniec opadła wzdłuż jego ciała. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który miał zamknięte oczy. Tak bardzo chciałam tego uniknąć. Tak bardzo chcę żeby wszystko było normalne, lecz gdyby było normalnie nie poznałabym Justin'a. Nie byłoby Desty, Van nie miałaby chłopaka, nie byłabym szczęśliwa....
- Justin zostań, ze mną... Z Desty. Zostań proszę... - wymamrotałam. 
Cisza. Ona wbiła w moje serce igłę.
- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - wyszeptałam - Gdybym mogła, naraziłam bym dla ciebie życie. Gdybym mogła leżeć na twoim miejscu, zrobiłam to bym to. Gdybym miała oddać ci swoje serce, zrobiłabym to. Uznasz, że jestem wariatką, ale taka jest prawda - szepnęłam, a po moim bladym policzku, spłynęła łza.
   Pozostałam cicho, nie odzywałam się. Nie mogłam. Chciałam poczekać w ciszy, aż ukażą się karmelowe tęczówki Justin'a. Położyłam głowę na krawędzi łóżka i lekko przymknęłam oczy, pozwalając wypłynąć słonym łzą. Nie spodziewanie do moich uszu doszło nieznośne, szybkie pikanie maszyn. Podniosłam swoją głowę, przez monitor maszyny przelatywała prosta, czasami łamana linia. Coś było nie tak, coś złego zaraz się stanie. Mój instynkt się nie mylił. Natychmiastowo do sali wlecieli lekarze, kazali mi wyjść, lecz przekonałam ich abym mogła zostać. Patrzyłam na wszystko co się działo ze zmartwieniem w oczach, ponieważ nie mogłam nic zrobić.
Sześć miesięcy później...
- Justin, przynieś małego ! - krzyknęłam do męża.
- Zaraz będziemy ! - Justin odkrzyknął.
  Po chwili mój mały synek był na moich rękach. Miałam zamiar wyciągnąć jedną pierś by nakarmić małego, ale Justin ciągle gapił się na mnie, śliniąc się przy okazji.
- Ehmm... - spojrzałam na niego.
- No co ? - wzruszył ramionami.
- Może idź tak do David'a, hmm ? - zaproponowałam.
- Wieesz... Jednak wolę posiedzieć z tobą i małym - puścił mi oczko.
- Ty... Ty... - zaśmiałam się lekko.
- Ty mój seksowny mężu - dokończył za mnie.
- Jak tam sobie chcesz - mruknęłam do siebie - A teraz wyjdź - zwróciłam się w stronę męża.
- Już, już - uniósł ręce w geście obronnym.
***
  Siedzieliśmy z Justin'em w parku na ławce. Desty bawiła się z Van i Dav'em. To wyglądało tak słodko, a my mieliśmy nareszcie chwilę odpoczynku.
- Justin - szepnęłam, przykładając rękę do klatki piersiowej męża.
- Co się stało kochanie ? - brunet złapał zaniepokojony moją dłoń.
- Spójrz mamy zimę, za tydzień już Boże narodzenie - oznajmiłam i uszczypnęłam lekko policzek Jus'a.
- Aaa, no tak. Ale ten czas szybko leci. Nie tak dawno temu się poznaliśmy, potem ci się oświadczyłem, następnie ta ciąża, po czym mój wypadek i teraz mamy kolejne dziecko oraz nadchodzą nasze wspólne święta. Kocham Cię - Justin ostatnie słowa wyszeptał do mojego ucha.
- Też cię kocham - wyszeptałam.
  Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, gdy nagle przyszli do nas Van, Dav i Desty uśmiechnięci od ucha do ucha.
- Pięknie razem wyglądacie - Van uśmiechnęła się,a następnie pokazała moje i Justin'a zdjęcie, które wrzuciła do internetu.
- O tyy - wyrwałam jej komórkę.
- No wiem boska jestem - przerzuciła włosy przez ramię.
- Potwierdzam - Dav pocałował szyję Van.
- Nie przy dziecku - moja przyjaciółka.
  Wstaliśmy i omówiliśmy co każde z nas potrzebnego kupuje. Ja kupuję składniki do dań wraz z Van i Desty. Justin oraz Dav i Drew kupują ozdoby na choinkę.
***
- Dobra. Co my tu mamy ? - uśmiechnęłam się, klaszcząc w ręce i patrząc na zakupy.
- Ja tu mam piękne ciałko - szepnął Justin, składając mokre pocałunki na mojej szyi.
- Kto jest z dziećmi ? - poddałam się dotykowi chłopaka.
- Van i Dav - zaśmiał się ochryple do mojego ucha, sprawiając tym samym dreszcze na moim kręgosłupie.
  Mąż odwrócił mnie do siebie, tak, że staliśmy twarzą w twarz. Nie było między nami najmniejszego dystansu.
- Musimy iść na cmentarz - oznajmiłam, a mój głos przybrał barwę smutku.
- Mam coś dla ciebie - Justin szepnął, odchodząc ode mnie.
  Poczułam lekko zimnawe powietrze, które uderzyło w moją szyję. Było mi tak ciepło i bezpiecznie w objęciach Justin'a.
- Proszę - odwróciłam się, a Justin podał mi pudełeczko.
- Co to ? - zmarszczyłam brwi.
- Otwórz - poinstruował mnie.
  Zrobiłam jak prosił. Otworzyłam pudełko i oniemiałam. W środku był piękny naszyjnik ze złotym sercem. Otworzyłam zawieszkę, a w niej wyryty był napis 'Forever and always'. Rzuciłam się Justin'owi w ramiona i pocałowałam najbardziej namiętnie jak potrafię.
- Kocham cię - wychrypiał mi do ucha, a w jego głosie czuć było delikatność i miłość.
- Jeśli to możliwe, ja kocham cię bardziej - szepnęłam i spojrzałam mu w oczy.
Tydzień późnej...
  Dziś Wigilia, przygotowania trwają od 8 rano. Wszyscy wcześniej wstaliśmy, oczywiście dzieci jeszcze śpią. Van pomaga mi w gotowaniu, a Jus i Dav pakują prezenty. Nagle zadzwonił dzwonek. Wytarłam ręce w szmatkę i poszłam do głównych drzwi. Otworzyłam je, oniemiałam, lecz ucieszyłam się, gdy zobaczyłam w nich Dom'a, Mia'ę, Letty, Roman'a, Han'a, Gisele, Tej'a.
- Dawno się nie widzieliśmy - przytuliłam się do wszystkich.
Regular's POV
Cały zespół wszedł do domu. Wszyscy przywitali się ze wszystkimi i usiedli w salonie, oprócz Justin'a i Dom'a. Oni poszli do biura Bieber'a. Gdy weszli Jus usiadł za biurkiem, a Dom naprzeciw niego.
- Gdzie Paul ?
  Na to pytanie Dom przybrał kamienną twarz, a w jego oczach błysnęła iskra smutku i żalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz