Nobody's PoV
Brunetka siedzi w restauracji.
Szatyn jest w tym samym pomieszczeniu.
Co jeżeli spotkają się w tym czasie? Jedynym czasie?
Ona
Pije samotnie wino.
On
Chce jej dotknąć
Poczuć.
Przypomnieć.
Kobieta siedzi, wpatrując się w kieliszek, w czerwoną ciecz, nie mogła znieść myśli... To były cztery lata od kiedy go zostawiła. Zacisnęła szczękę. Była pewna, że go zabili, lub sam to zrobił. Nie chciała o tym myśleć. Ale chciała jego. Pragnęła go. Próbowała zapomnieć. Nie udawało się.
Mężczyzna siedzi w stoliku za nią. Wpatruje się w jej ciało, jej gestykulację, jej ruchy ciała. Nic się nie zmieniła. Zapomniała o nim. On tak myśli. Zabiła go w myśli. Wiecie dlaczego? Bo on się czuł martwy bez niej. Przełknął gulę w gardle, następnie dopił do końca kieliszek szampana i wstał. Poprawił swój garnitur, aby nie było widać broni za nim. Ruszył powoli, niepewnie. Odetchnął głęboko i stanął za nią. Oparł się dłonią o fragment stolika, koło jej ramienia. Ujrzał na niej dreszcze. Kobieta spojrzała się na jego dłoń.
-Miałaś wrócić pół roku temu. Wciąż czekam. Osiem połówek u ciebie, równa się jedna?-szepnął z bólem.
-Nie chciałam cię dobić-stwierdziła.
Oboje. Byli dla siebie tacy oschli, tak nieznajomi.
-Dobijasz mnie w tym momencie, Destiny Hope-powiedział do niej.
Tylko on z osób zewnętrznych, wiedział o tych imieniach.
-A wiesz co ja robię w tym momencie?-spytała, parskając śmiechem. -Czekam, aż mnie zaprosisz do tańca-spojrzała na niego.
Jej oczy spotkały jego. Jej smutek spotkał jego załamanie. Spotkali się w połowie drogi. Szarpnął za jej dłoń i wyciągnął na parkiet. Przyciągnął do siebie niechlujnie i brutalnie, a następnie zaczął z nią tańczyć. A raczej ruszać się do rytmu.
-Nie kocham cię, żebym cię prowadził, kochanie-syknął na ucho.
-I nawzajem, złotko-warknęła i wciągnęła dłoń za jego marynarkę.
Szybkim chwytem wyciągnęła pistolet. Trzymała go w dłoni z uniesionymi brwiami.
-Miałeś zwyczaj trzymać tam prezerwatywy, nie broń, nie sądzisz?-spytała.
To wszystko było komiczne. Uśmiechnął się wrednie i prowadził ją tańcem w stronę ściany. Ona wyrzuciła broń pod stolik, a ten ją przycisnął, mocno uderzając ją w tył głowy. Włożył dłoń za jej sukienkę, w stronę bielizny. Chwycił coś i to wyciągnął. Mały nóż, który wbił w ścianę, miejsce obok jej głowy.
-A ty tam miałaś zawsze coś do zapalenia-uśmiechnął się sarkastycznie.
Zacisnęła szczękę i popchnęła go tańcem. Sięgnęła do paska od spodni, a spod niego wyciągnęła szpikulec. Wbiła go w ścianę, rzucając go szybko. Szatyn prychnął i złapał ją za udo. Chwycił granat ogłuszający i wrzucił go celnie do kosza.
-Cóż, coś w stylu nocy poślubnej, hm?-prychnął.
-Zawsze ważniak i dobry w kosza-syknęła.
Nachyliła się nad nim i sięgnęła spod jego skarpety kolejną broń. Mały scyzoryk.
-Tandeta-zaśmiała się.
-Miley, skoro się nie kochamy-zaczął. -Obowiązuje przelotny seks w łazience dla personelu?-rzucił otwarcie. -Wiesz, jak za młodości.
Prychnęła i zaczęła się cofać. W stronę łazienki. Ruszyła szybko, kołysząc biodrami i weszła do pomieszczenia. On poprawił kołnierz i pobiegł za nią. Wszedł do pomieszczenia i jej tam nie było.
-Kochanie, nie baw się ze mną-wyśpiewał.
Nagle coś go przygwoździło do ściany. Ten odwrócił się do niej i popchnął na drzwi od ubikacji, całując ją. Ta go złapała za kark i przyciągnęła do siebie.
-Pieprzony, egoistyczny dupek-warknęła między pocałunkami.
-Samolubna, wredna suka-odwzajemnił życzliwość i jeszcze mocniej ją zaczął całować.
Rozebrał ją, a ta nie stała przed nim w bieliźnie. W drugim stroju. Zmarszczył brwi, a ta odepchnęła go. Kopnęła w kroczę i wyszła z kabiny. Przyczepiła hak i strzeliła strzałą na drugi budynek. Zaczepiła się o linę i stała na parapecie. Nagle ten wyszedł z kabiny.
-Wiesz, że jak uciekasz, to jest kurewsko seksowne?-wydyszał.
-Złap mnie-prychnęła i zjechała w dół.
Po chwili wylądowała na drugim budynku.
-Tchórz!!!-wykrzyknął w jej stronę.
-Cipa!!!-odkrzyknęła i stanęła przed krawędzią budynku.
Zaśmiała się, co i on odwzajemnił. Nagle usłyszał dzwonek od telefonu. Odebrał pospiesznie.
-Chcesz mnie z powrotem, złap mnie, kochanie-usłyszał jej uwodzicielski głos.
Uśmiechnął się niedowierzająco i skorzystał z liny, następnie po niej zjechał. Zaczął za nią biec, a ta biegła po schodach. Nie zatrzymywał się, gdy nagle usłyszał szarpanie klamki. Uśmiechnął się wrednie i zeskoczył z dwóch stopni.
-I co Cyrus, rozejm?-prychnął.
-Bieber, Bieber-pokręciła głową na boki, nie odwracając się do niego. -Pół roku minęło, dupku-rzuciła się na niego pocałunkami.
Ten zaczął je oddawać, rozbierając ją tym razem do bielizny.
-Seks? Tu?-parsknął.
-Prawo? Tu?-zaśmiała się i zaczęła go rozbierać.
-Nie uciekniesz mi już-zagryzł jej dolną wargę.
-Obyś mi nie pozwolił-znów się zaśmiała i kontynuowała pocałunek.
Między nimi była i będzie wieczna gonitwa. Kochają siebie, tylko tego nie przyznają. Zabawne, jak ci dwaj skończyli.
Uprawiając seks
w piwnicy centralnej policji.
-Jak myślisz, pożyczą nam kajdanki?-zaśmiał się przyciskając ją do ściany.
-Martw się o wspólną cele, resztę się załatwi-parsknęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wowowoowowowowowowww. Więc kochani... PŁACZE OKEJ? To zarąbiste opowiadanie piszemy rok i na tym tu się ono kończy. Dziękujemy wam za tyle wspaniałych miesięcy, za tyle wyświetleń i ogólnie za wszystko. Jesteście cudowni, mam nadzieję, że będziecie kontynuowali z nami tą przygodę w opowiadaniu "The Problem Of Exes" !!! KOCHAM WAS, ZAWSZE KOCHAŁAM I ZOSTANIECIE W MOIM SERDUSZKU! <3 :) PA XX